Wielka ucieczka Niemców. Operacja Hannibal.

Zima 1945 roku na terenie ówczesnych Prus Wschodnich była szczególnie dotkliwa. Od 1943 roku, po klęsce pod Stalingradem, wojska niemieckie znajdowały się w trudnej sytuacji obronnej. Nadciągające Wojska Sowieckie nie biorą jeńców. Mówiło się wtedy: „dobry Niemiec to martwy Niemiec”. W Berlinie wrze i nie ma mowy o jakimkolwiek wycofywaniu się. Pomimo różnych działań prewencyjnych mieszkańcy Prus Wschodnich znajdują się w potrzasku, pętla się zaciska. Czy Niemcy mieli szansę utrzymać się na tych terenach dłużej? Jak przebiegała ewakuacja ludności cywilnej i wojsk zimą 1945 roku? Wreszcie, jak z cywilami postępowała nadchodząca Armia Czerwona? 

OBEJRZYJ FILM:

Historia Pomorza z pierwszej połowy XX wieku to opowieść przepełniona bólem, niezrozumieniem i trudnymi wyborami. W czasach, gdy pojęcie „narodowość” nabrało nowego znaczenia, nastąpiła lawina zniszczeń i cierpień. Miliony ludzi, zwłaszcza cywile, którzy nie chcieli brać udziału w wojnie, padły ofiarą urojeń jednostek oraz ich zwolenników. Jednym z takich dramatycznych wydarzeń są losy mieszkańców Prus Wschodnich z lat 1944-1945
 
Sprawująca w Niemczech władzę nazistowska partia narodowo-socjalistyczna, czyli NSDAP, lubowała się w manipulacji i propagandzie. Pomimo że sztab Alberta Forstera przygotował już na jesień 1944 roku plan ewakuacji ludności cywilnej z terenów Prus Wschodnich, to gauleiter Erich Koch nie mógł dokonać ewakuacji cywilów. Zabronił mu tego Hitler, gdyż to miało osłabić wolę walki żołnierzy, którzy nie chcieliby wg dyktatora bronić pustych miast i wsi. Należy równieżnież dodać, iż Koch zlecił zaś ewakuację dzieł sztuki, zakładów strategicznych oraz zasobów. Praktycznie do ostatniej chwili cywile byli zwodzeni przez nazistowską propagandę sukcesu, a gdy ogłoszono ewakuację, nie byli na nią przygotowani.
 
Ludzie uciekali specjalnymi pociągami, w kolumnach marszowych, pojazdami, wozami, a także pieszo. Od końca stycznia do początku maja 1945 roku ewakuowano drogą morską na Zachód 2 miliony ludzi w ramach operacji „Hannibal”, ale po drodze zginęły tysiące osób – podczas ostrzału, z wycieńczenia, od mrozu i odniesionych ran. W tamtych czasach bohaterstwo splatało się często z tchórzostwem, odwaga z lękiem, a szlachetność z egoizmem.
„Podczas pakowania dochodziło do przykrych scen. Ludzie kłócili się, kto co może wziąć, kto z kim jechać. Płynęły łzy, sypały się przekleństwa, ale nadal nikt nie wiedział, dlaczego trzeba tak nagle wyruszać. W trakcie tego zamieszania na niebie pojawiło się sześć rosyjskich samolotów szturmowych. Podczas dwóch nalotów ostrzelały budynki kilkoma seriami z karabinów maszynowych. Nikt nie został ranny. Połowa ludzi ukryła się w piwnicy i już nikt nie chciał stamtąd wyjść.” – Zatoka Gdańska 1945
Myślą przewodnią żołnierzy Armii Czerwonej było: „Jeśli zabijesz jednego Niemca, zabij jeszcze jednego – dla nas nie ma lepszego widoku niż niemieckie trupy. Nie licz kilometrów, liczy się tylko liczba zabitych Niemców!” W takim duchu maszerowali żołnierze 2. i 3. Frontu Białoruskiego. Ta strategia przyczyniała się do zwycięstw nad niemieckimi żołnierzami, ale niestety często skutkowała pogromami wśród ludności cywilnej w tym mazurów. Gdziekolwiek pojawiali się żołnierze Armii Czerwonej, często dochodziło do rabunków, gwałtów na kobietach oraz zabójstw. To smutne zjawisko miało swoje źródło w odwecie za krzywdy wyrządzone Rosjanom przez Niemców na ich własnych terenach.
 
W takiej atmosferze cywile uciekali z ziemi, która od pokoleń należała do ich rodzin. Choć wielu z nich, silnie przywiązanych do swojej ojczyzny, decydowało się pozostać, skutki tych wyborów bywały tragiczne. Czasami, w obliczu nieuchronnego losu, dochodziło do samobójstw, a niekiedy matki, chcąc uchronić swoje dzieci przed cierpieniem, podejmowały dramatyczne decyzje i uśmiercały własne potomstwo.
 
„Romalm z kolumną wozów gotowych do marszu czekał już od trzech godzin w majtku Sitno na dużym dziedzińcu pomiędzy stodoałmi. Załadowano szesnaście wozów, konie stały zaprzężone, ludzie ogrzewali się w izbach dla służby, ale wciąż nie nadchodził rozkaz ewakuacji. Co 10 minut Romalm próbował dodzwonić się do naczelnika lokalnych władz. Nikt nie odbierał. Około południa wysłał do Januszkowa konnego, żeby dowiedzieć co sie stało. Po około godzinie posłaniec wrócił z informacją, że naczelnik zawiózł rano żonę i dzieci na dworzec i ostatnim pociągiem razem z nimi odjechał.” Zatoka Gdańsk 1945
Niemiecki plan ewakuacji z Prus Wschodnich okazał się niewystarczający. Ślepa wiara w swojego przywódcę przyniosła tragiczne skutki dla cywilów. Czując zbliżający się front sowiecki, porzucali oni pośpiesznie swoje domy, zabierając ze sobą najcenniejsze przedmioty swojego życia. Kiedy Armia Czerwona zajmowała miejscowości wokół Zalewu Wiślanego, większość dróg ucieczki zostało odciętych, pozostawiając jedynie porty i zamarznięty zalew. Dodatkowo, statki zmierzające do Niemiec były narażone na ataki rosyjskich okrętów podwodnych, z czego najbardziej znana historia dotyczy statku Wilhelm Gustloff, „Generał Steuben” i najbardziej przeładowany „Goya”… Na pierwszym było około 10 000 ofiar, na pozostałych dwóch ponad 15 000. Łącznie szacuje się liczbę ofiar tych trzech statków na ponad 25000!! Nadmieńmy, że na Tytaniku zgineło 1500 osób.
 
„Zagubione chłopskie furmanki wlokły się powoli dalej. gdy jednak kolumny wojska było coraz bliżej, zatrzymały się. Ucieczka straciła sens. Wkrótce przy wozach pojawili sie pierwszi rosjanie. Drżąc ze strachu, uchodźcy oddawali biżuterię i wartościowe przedmioty, podczas gdy rosjanie wymachiwali im przed oczami nożami i bronią. Pod plandekami niektórych wozów rozległy się nagle krzyki dzieci i wołanie o pomoc. Rosjanie rzucili sie na młodsze kobiety, gwałcąc je. Padły strzały. Nie było nadziei na jakąkolwiek pomoc.” Zatoka Gdańska 1945.
Tysiące cywilów kierowało się w stronę Zalewu. Głównie były to kobiety, dzieci i osoby starsze, gdyż większość mężczyzn została wcielona do wojska i znajdowała się na froncie. Marsz w trzaskających mrozach, po zapchanych drogach i podczas padającego śniegu był przyczyną wielu dramatów. Ludzie pozbawieni sił zamarzali na drogach, gubili się w chaosie, którego dopełniał ostrzał sowieckiej artylerii. Salwy armat nie ustawały nawet w momencie, gdy ludzie docierali na zamarznięte wody Zalewu Wiślanego.
 
„Zimą Zalew stawał się straszny. Wraz z nastaniem pierwszych tęgich mrozów jego głębokie na dwa do czterech metrów wody szybko zamarzały. Chociaż lód miał zwykle dobre pół metra grubości, a nierzadko nawet ponad metr, mieszkańcy Mierzei i wybrzeża wiedzieli z doświadczenia, że nie był bezpieczny. Im silniejszy panował mróz, tym większe naprężenia występowały w lodzie. Lodowe tafle naciskały na brzeg. Rozwierały się szczeliny, a mgły i opary niekety były tak gęste, że można było całkiem stracić orientację. Dlatego też większośc ludzi mieszkających w okolicach Fromborka została w domu nawet wówczas, gdy rosyjskie czołgi były bardzo blisko. Zalew oprócz szczelin w lodzie i mgieł krył w sobie jeszcze jedną niespodziankę. Przez całą jego długość dwa lodołamacze wybiły tor wodny z Elbląga do Piławy i utrzymywały nieprzerwanie wolny od lodu” Zatoka Gdańska 1945.
Niemcy utrzymywali pas niezamarzniętej wody, aby umożliwić przepływ okrętów podwodnych z zakładów w Elblągu na otwarte wody Bałtyku. Jednocześnie ten pas miał zagwarantować, iż Rosjanie nie będą mogli przerzucać swoich żołnierzy w dowolne miejsce na Mierzei. Pod koniec stycznia 1945 roku niemiecki lodołamacz przeciął lód na trasie z Elbląga do Piławy, by przeprowadzić trzy torpedowce. Wzdłuż tego pasa znajdowały się przeprawy, jednak uchodźcy nie zawsze mogli do nich dotrzeć. W nocy i przy gęstej mgle gubili się, zamarzali lub tonęli, gdy lód załamywał się pod ich nogami. Mrok dawał im jedynie nikłą nadzieję na przeżycie, gdyż uniemożliwiał rosyjskim pilotom loty oraz ostrzał. Przy sprzyjającej pogodzie lotnictwo bombardowało kolumny uchodźców i ostrzeliwało je z broni pokładowej, co prowadziło do śmierci od pocisków lub tonięcia w lodowatej wodzie
 
„Gdy nadleciały samoloty Anna obejrzała się przerażona. Ujrzała, że dzieci zeskoczyły z wozu i uciekają. W tej samej chwili obok jadącego z przodu wozu wzniosła się wysoka fontanna. Konie poniosły i pognały na przełaj przez lód. .. zdołała jeszcze zobaczyć, że jej mąż przewrócił się na wozi, a szwagierka spadła na lód i leży tam nieruchomo. .. w pobliżu znowu rozległ się terkot broni pokładowej. Anna widziała jak serie pocisków z karabinów maszynowych rysują na lodzie rozbryzgujące się ślady. Za chwilę koń idący z prawej strony dyszla upadł trafiony pociskiem. Drugi koń poderwał się ciągnąc zablokowany dyszel. Anna z trude, zsiadła z wozu i pobiegła przez lód w kierunku, gdzie spodziewała się odnaleźć dzieci. Atakujący odlecieli, ale przerażeni ludzie nadal leżeli na lodzie., kryjąc się za walizkami. Sanitariusze, którzy przyjechali tu z innej drogi wyznaczonej przez zamarznięty Zalew zajęli się rannymi. Anna znalazłą nieprzytomną córkę leżącą na lodzie obok przewróconego wozu. Z ust leciała jej krew. Później sanitariusze stwierdzili, że miała przestrzelone na wylot płuca. Syn się nie odnalazł. Najprawdpodobniej wpadł do przerębla i się utopił. Mąż Anny i szwagierka również zginęli tego dnia.” Zatoka Gdańska 1945.
Exodus przez Zalew Wiślany trwał do początku marca, gdy temperatury wzrosły, a lód na Zalewie stał się zbyt cienki i kruchy. Wówczas Zalew Wiślany stał się masowym grobem, pochłaniającym tysiące ludzi oraz zaprzęgi konne z dobytkiem uchodźców. Szacuje się, że od 26 stycznia do 4 marca kilkaset tysięcy spośród około 2 milionów mieszkańców Prus Wschodnich uciekło przez Zalew Wiślany, próbując uniknąć nadciągającego frontu Armii Czerwonej. Część z tych uchodźców kierowała się na zachód i za pomocą promów na Wiśle dotarła do Gdańska, podczas gdy inni zmierzali do portu w Piławie, licząc na możliwość wejścia na statek. Niektórym uchodźcom udało się dotrzeć do Niemiec, inni zginęli w trakcie podróży, a pozostali, uwięzieni na Mierzei Wiślanej i Żuławach, czekali na koniec wojny i wkroczenie wojsk sowieckich.
 
Po obejrzeniu filmu nie zapomnij o jego polubieniu i o subskrypcji naszego kanału. Możesz nas rówież wesprzeć przez patronite.pl czy zakup wirtualnej kawy lub prawdziwego kubka.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *